Adam: u nas w fabryce mieliśmy kiedyś duży problem okazało się, że przez lata nikt nie sprawdzał wałków w maszynach. Od jakiegoś czasu zdawało mi się, że coś źle chodzi przy moim stanowisku – zgłosiłem, ale kazali zignorować. Zaczęło coraz bardziej drgać, ale to ponoć normalne w starych maszynach – tak powiedział kierownik. W końcu jednego razu maszyna zaczęła nawalać.

Zamówili specjalistów, zdaje mi się, że to była Grupa Hannecard, obejrzeli, zdiagnozowali i okazało się, że wał jest do wymiany. Uświadomili też szefom, że jak zaczęło drżeć, to trzeba to było zgłaszać wtedy wystarczyła by naprawa walców, a tak trzeba było je kupić. Nie wiem czemu kierownik nie chciał od razu tam zaglądnąć, jak tylko mu mówiłem, że coś jest nie tak. Jak dla mnie to jasna sprawa, że jak coś nie chodzi normalnie to znaczy, że coś jest popsute i trzeba się temu przyjrzeć. Tak czy inaczej musieli kupić nowy wał, a doszły im też dodatkowe koszty, bo były przestoje na linii produkcyjnej.

Bożena: u nas na hali zawsze był i jest odwieczny problem. Pracuje nas tam sporo bab i niestety jak to z babami jest plotkują, obgadują się, potem jedna drugiej się wygada dojdzie to do obgadywanej i drama gotowa. W żadnej mojej robocie wcześniej nie było tyle kłótni, co tutaj. Non stop się kłócą, a kierownik jak to widzi, to ucieka do siebie. Kłócą się o wszystko, czasem im pójdzie o sprawy rodzinne, a czasem jednej się nie podoba jak druga robi, znaczy w sumie to jak nie robi. Raz to poszło już tak ostro, że się zaczęły szarpać za włosy po całej hali, aż kierownik ochronę musiał wzywać. A i tak miały chłopy problem, żeby je usadzić. Skończyło się tym, że im po premii polecieli i przydzielili je do innych działów. U nas najwięcej przestojów to nie sprzęt, co nie działa, ale baby co się biją.

Wiktor: u nas problemem okazała się kontrola Państwowej Inspekcji Pracy. Przyszły takie cwaniaczki młode i zaczęły sprawdzać, czy firma ma wszystko, tak ja trzeba z Bezpieczeństwem i Higieną Pracy. Okazało się, że połowa załogi nie ma kursu zrobionego. Nam za to nie robiło różnicy, ale szef podobno dostał jakąś straszliwą karę i nakaz zrobienia kursów. Zrobiły się przestoje, bo nie kierownicy nie puszczali do pracy tych, co nie mieli kursów. Nie było komu robić, to i linia stała. Kierownicy chodzili wtedy koło prezesa na placach, bo co ino to wybuchł. W końcu zrobili nam szybko te szkolenia i sprawa się rozwiązała, ale nie wiem czy szefowi cofnęli karę, czy szef i tak i tak musiał zapłacić.